Nie boję się z założenia, bo nie widzę, co dodatkowy gen w moim pożywieniu mógłby mi zrobić złego – mówi prof. Bartnik.
Jarosław Dudała: Modne jest powiedzonko: „Jesteś tym, co jesz”. Może dlatego ludzie boją się na przykład kukurydzy z genami myszy. Czy słusznie?Prof. Ewa Bartnik: – Nie ma kukurydzy z genami myszy. Ale kukurydza może na przykład zawierać dodatkowe geny oporności na szkodniki. Ale już poważnie: wszystkich nas uczą w szkole, jak odbywa się trawienie. Jeśli zjadamy tę modyfikowaną genetycznie kukurydzę i ona ma na przykład dwa dodatkowe geny, to to, co dostaje nasz organizm, to jest DNA, ale już strawione. Inaczej mówiąc: nasz organizm nie dostaje w ten sposób niczego nietypowego. Mój kolega prof. Piotr Stępień przed kamerami telewizyjnymi zjadł kanapkę z genetycznie zmodyfikowanym rzodkiewnikiem. To taka malutka roślinka, która nie ma zastosowania przemysłowego, a głównie naukowe. Chodziło o pokazanie, że nie jest to ani szkodliwe, ani groźne. A prof. Tomasz Twardowski z Poznania pyta zwykle dziennikarzy, czy jedli już dziś DNA. „A skądże!” – odpowiadają. A przecież we wszystkim, co zjadamy, jest DNA, czyli geny.
Czy to możliwe, że na człowieka zjadającego zmodyfikowaną żywność nie będą poprawnie działały antybiotyki?– Nie ma takiego niebezpieczeństwa. Geny oporności na antybiotyki bywają stosowane do selekcji roślin modyfikowanych. Ale, po pierwsze, od tego się odchodzi. Ponadto te antybiotyki nie są zazwyczaj stosowane w leczeniu ludzi. Poza tym przed podaniem antybiotyku dobrze jest zbadać, czy bakteria, którą chcemy zwalczyć, jest odporna na jakiś antybiotyk. Ciekawe, że tyle się mówi o szkodliwości genetycznie modyfikowanych organizmów, ale jakoś nikt nie krzyczy na temat genetycznie modyfikowanych bakterii, które są z nami od kilkudziesięciu lat.
Na przykład?– W każdej aptece stoi insulina, produkowana przez genetycznie modyfikowane bakterie. Jest też szczepionka przeciw żółtaczce. Produkują ją genetycznie modyfikowane drożdże. W latach 70. tak bano się tych bakterii, jak teraz wszyscy boją się modyfikowanych roślin.
Dlaczego zatem na przykład Niemcy czy Francja zakazały upraw roślin zmodyfikowanych genetycznie?– Była bardzo silna kampania strasząca. Ludzie boją się rzeczy nieznanych. Pamiętam, jak byłam w USA, w drugiej połowie lat 70. Ludzie potwornie bali się tam genetycznie zmodyfikowanych bakterii, z którymi teraz pracują nawet studenci. Natomiast jednocześnie bez żadnych zabezpieczeń pracowano wówczas z wirusami białaczki kociej. Ja to bym się bała tego kociego wirusa. A nuż on na mnie przeskoczy, bo pomyśli, że jestem równie smaczna jak kot…
Jadłeś dziś DNA?