Byli znakomitymi wojownikami. – Prawdopodobnie z ich usług korzystał Mieszko I, podbijając sąsiednie plemiona, gdy budował państwo polskie– twierdzi archeolog Mirosław Andrałojć. Dziś po wikingach pozostały w Polsce już tylko skarby ukryte w ziemi.
Łopata trafia na coś twardego. Arche-olodzy ostrożnie odgarniają ziemię i znajdują srebrną biżuterię i monety. Wszystko wskazuje na to, że tysiąc lat temu zakopali je w wielkopolskiej ziemi wikingowie.
Posiekane monety
Skarb odkryty w Dębiczu koło Środy Wielkopolskiej to około 200 srebrnych przedmiotów pociętych na drobne kawałki i powyginanych. – Takie skarby nazywamy siekańcowymi. Znamy je z sąsiednich krajów, gdzie są wiązane z wikingami – tłumaczy Mirosław Andrałojć.
Wikingowie wierzyli, że po śmierci trafią do mitycznej Valhalli: krainy boga Odyna. Uważali, że będą im tam potrzebne pieniądze. Dlatego każdy z nich zakopywał w ziemi skarb, który miał odkopać po śmierci. Czemu jednak zadawali sobie trud niszczenia wszystkich zakopywanych przedmiotów? – Prawdopodobnie nie chcieli dopuścić, by ktoś z rodziny lub znajomych pokusił się o wykopanie skarbu, starali się więc by był on jak najmniej atrakcyjny dla żyjących. Wiking przekazywał synowi tylko miecz. Pieniądze miał on sobie wywalczyć sam – wyjaśnia Andrałojć.
Archeolog – detektyw
Skarb w Dębiczu został odkryty już… po raz drugi. Jego część znaleziono przypadkowo w 1936 roku. Wiadomo, że jeśli nie zostały zastosowane nowoczesne metody poszukiwań, to część skarbu mogła pozostać w ziemi. Wtedy, przed wojną, miejsce odkrycia nie zostało jednak oznaczone. Dziś w Dębiczu nie żyje już nikt, kto potrafiłby je wskazać. – Wiedzieliśmy tylko, jak nazywali się odkrywcy. Było ich sześciu. Zaczęliśmy szukać jak detektywi i znaleźliśmy jedynego, który jeszcze żyje. Józef Wojtczak ma dziś 85 lat i mieszka w Słupsku. Opisał nam miejsce odkrycia i dzięki temu dotarliśmy do skarbu – opowiada Andrałojć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Zmiany te przynajmniej częściowo mogą być odwracalne, ale dopiero w dłuższym okresie.
Jako główną przyczynę tej poprawy wskazuje się zmniejszenie emisji przemysłowych.
Jedno mrugnięcie to dla nich 20 metrów, na których wiele może się wydarzyć.
Istotny jest zarówno rodzaj utworów, jak i poziom decybeli w kabinie pojazdu.