Nie dlatego, że to wakacje, pilskie pszczoły wprowadziły się do hotelu w parku Staszica. To część projektu, dzięki któremu mieszkańcy Piły dowiedzą się, że zawdzięczają im… lody, chleb, szynkę. I w ogóle życie.
Zapylacze, czyli owady zapylające, odgrywają kluczową rolę w produkcji żywności, lecz wymierają m.in. za sprawą stosowanych w rolnictwie pestycydów. Jak można przyjść na ratunek pszczołom? W Pile wybudowano im… hotelik.
Jak przekonuje Bożena Wola, prezes Fundacji Pszczoła, pomysłodawczyni ustawienia w pilskim Parku im. Staszica małego hoteliku dla owadów zapylających, jego mieszkańcami zostały murarki, nieżądlące dzikie pszczoły.
W jego uroczystym otwarciu, którego wespół z Fundacją Pszczoła dokonał 19 lipca prezydent Piotr Głowski, zgromadzeni mieszkańcy nie tylko obserwowali, ale najpierw sami zabrali się za budowę konstrukcji z szyszek, pniaków i łodyg, po czym umieścili w niej ponad tysiąc kokonów z imago pszczoły murarki. W końcu przed hotelikiem założyli pierwszą w mieście publiczną mini łąkę kwietną.
Katarzyna Matejek /Foto Gość Większość miodu zostawiam pszczołom w ulu, to ich pożywienie – mówi pani Bożena, zapalona pszczelarka.Zainteresowanie pilan obecnością rodzin pszczelich w przestrzeni miejskiej wzrasta. Są coraz bardziej świadomi, że bez tych owadów żyć się nie da. – Kiedy w ubiegłym roku składałam projekt pasieki miejskiej do budżetu obywatelskiego, to na 14,5 tys. biorących udział w głosowaniu, na nasz zagłosowało 3,5 tys. Jak na taki mały projekt to świetny wynik – podsumowuje pani prezes. – Widać, że nie jesteśmy na początku drogi edukacji ekologicznej, ale że ten proces już trwa. Ludzie mają świadomość, że problem istnieje: że o pszczoły trzeba dbać, bo one chorują, że dotyka je wymieranie.
I chodzi nie tylko o dziesiątkującego ule pasożyta, pajęczaka o znamiennej nazwie varroa destructor. W Polsce wymieranie pszczół dotyczy głównie pszczół niehodowlanych. O te miodne polscy pszczelarze dbają i nie dopuszczają, by utraconych rodzin pszczelich nie zastąpiły nowe. Statystyki pokazują, że w Polsce nie ubywa uli. Natomiast newralgicznym punktem gospodarki pszczelarskiej są pszczoły dzikie. Pszczoła miodna jest zaledwie jednym z 470 gatunków żyjących w naszym kraju. – One nie mają obrońcy w osobie pszczelarza, który będzie je leczył, budował im siedliska, przenosił je w miejsca dostępu do pożywienia – wyjaśnia Bożena Wola. – Dlatego potrzebna jest edukacja i przekonywanie ludzi do podejmowania działań w swoim środowisku.
Więcej o pszczołach w mieście i pasji pszczelarskiej będzie można przeczytać w kolejnym 31. wydaniu papierowym Gościa Koszalińsko-Kołobrzeskiego.
Katarzyna Matejek /Foto Gość To, za co powinniśmy cenić pszczoły przede wszystkim, to ich trud zapylania. Przewodzi im różowo oznaczona królowa ula.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.