Medycyna pragnień

Biodra Jennifer Lopez? Nosek à la Kleopatra? Proszę bardzo – medycyna pragnień jest do Waszych usług!

Sprawa Pistoriusa
Do medycyny pragnień zalicza się też medycyna sportu. Jeśli chodzi o odżywki itp., to nie ma problemu. Często jednak zwiększenie możliwości organizmu odbywa się kosztem zdrowia. Jest to niedopuszczalne moralnie. Ostatnio mówi się o dopingu bardziej wyrafinowanym, bo genetycznym. Chodzi o modyfikacje genomu w niektórych komórkach, na przykład tych, które odpowiadają za produkcję hormonu wzrostu. Taka genetyczna zmiana mogłaby pozwolić na przekroczenie progów ludzkich możliwości. Mówi się, że taki doping jest już stosowany, ale trudno to potwierdzić. W każdym razie podniesienie możliwości fizycznych człowieka przy jednoczesnej szkodzie dla całości jego organizmu byłoby moralnie naganne. Interesujący jest także przykład Oscara Pistoriusa, lekkoatlety z RPA. Stracił on obie nogi w pierwszym roku życia. Biega na protezach z włókna węglowego. Na paraolimpiadach zdobył wszystko, co było do zdobycia i zaczął startować z biegaczami pełnosprawnymi. Planuje udział w igrzyskach w Londynie. Badania biomechaniczne dowiodły jednak, że protezy dają mu dużą przewagę nad zawodnikami pełnosprawnymi. I choć sympatia do niepełnosprawnego sprintera podpowiada, by pozwolić mu na start z najlepszymi, to chyba jednak lepiej by było, gdyby tak się nie stało. Bo kto wie, czy za 20 lat nie wystąpią na olimpiadzie biegacze, którym w dzieciństwie amputowano zdrowe nogi po to, by jako dorośli mogli walczyć o sportowe laury. Obawiam się, że nie jest możliwe stworzenie systemu kontroli, który skutecznie wykluczałby ich z walki o medale. Trudniejsza w ocenie jest psychofarmakologia. Bo ten sam środek może być używany jako tabletka szczęścia, pozwalająca na dobre samopoczucie zawsze i wszędzie, ale może być też pomocą w przetrwaniu najtrudniejszych chwil po stracie najbliżej osoby. W ocenie moralnej istotna będzie intencja, z jaką ten środek się przyjmuje.

Klient nasz pan?
Spójrzmy jeszcze na medycynę pragnień od strony medyka. Czy musi on wykonać wszystko, czegokolwiek pacjent sobie zażyczy? Dawna medycyna stawiała w centrum lekarza. To on decydował o leczeniu, a pacjentowi pozostawało poddać się jego woli. Dziś przeciwnie – skrajnie pojęta zasada: „klient nasz pan” wdziera się też do medycyny. Złotym środkiem jest model partnerski: pacjent ma w nim prawo do informacji i do wyrażania zgody na działania lekarza. Ten zaś ma prawo odmówić żądaniom pacjenta, jeśli ich spełnienie byłoby sprzeczne z jego sumieniem. Jednym z zagrożeń dla takiego układania relacji lekarz–pacjent jest następujący mechanizm: aby różne (nie zawsze dobre) pragnienia znalazły rację bytu w życiu społecznym, stylizuje się je na prawa. Subiektywne pragnienie podnosi się do rangi obiektywnego prawa. – Mówi się np. o prawie do dziecka, o prawie do zdrowego dziecka czy o prawie do wyboru momentu śmierci – zwraca uwagę ks. prof. Morciniec. Są to w istocie zabiegi perswazyjne, mające na celu promowanie jakiejś ideologii. Czym mają się kierować lekarze i pacjenci, jeśli chcą w sposób moralny używać osiągnięć medycyny pragnień? Gdy wokół szaleje mentalność subiektywistyczna, warto wprowadzić do swego myślenia element obiektywizmu – pamiętać o zasadzie mówiącej, że zdrowie pacjenta (w znaczeniu klasycznym) jest najwyższym prawem, a pierwszym obowiązkiem lekarza jest nie szkodzić. Kolejne kryteria to: intencja oraz zasada solidarności, która nakazuje rezygnację z wydawania milionów na kaprysy, gdy wielu cierpi, bo nie stać ich na to, co niezbędne.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg