Komentarze do materiału/ów:
W Drodze Mlecznej wykryto gwiazdową czarną dziurę o rekordowo dużej masie
Astronomowie zapewniają, że miną one naszą planetę w bezpiecznej odległości.
Szympansy i bonobo rozpoznają widocznych na zdjęciach członków stada niewidzianych od ponad 25 lat.
Jak na razie jego jednym przedstawicielem jest osa Capitojoppa amazonica.
Wilki z obrożami telemetrycznymi pomagają ujawniać przypadki wyrzucania padliny w lesie.
Jako dwunastoletni chłopak jeździłem prawie każdą sobotę i niedzielę pociągiem na trasie Katowice-Wrocław. Były to czasy, kiedy podróżujący ludzie już po kilku minutach wspólnej jazdy przyjacielsko dyskutowali na najróżniejsze tematy, a przedziały wagonów pełniły rolę greckiej agory. Można było się dowiedzieć, co i jak ugotować, z kim się zadaje znana piosenkarka, na jakie choroby cierpi współtowarzysz podróży, co nowego w polityce i wysłuchać wiele innych mrożących krew w żyłach opowieści.
Samotnie podróżujące dziecko zawsze wzbudzało zainteresowanie, dokąd, dlaczego, o jaki biedny bez mamy i taty w taką podróż… Często zagadywany byłem przez posiadających nienaganne maniery ludzi przeważnie w podeszłym wieku o śpiewnym wschodnim akcencie, najczęściej byli to pracownicy naukowi wrocławskich uczelni. Chętnie podejmowałem z nimi rozmowę, była to okazja do naprawdę wartościowych, głębokich dyskusji, czasem wysłuchania opowieści z nieistniejącego już świata polskich kresów. Przedział zamieniał się wtedy w fascynującą salę wykładową, a ja mogłem rozmawiać o zakazanej historii, o galaktykach i akceleratorach, teorii grawitacji i komputerach Odra.
Kiedyś starszy pan i jego żona przyglądali mi się bacznie, akurat czytałem książkę „Na początku był wodór” Hoimara von Ditfurtha. Starszy pan zapytał się czy wierzę w to, że na początku była materia taka, jaką znamy. Nie byłem wychowywany religijnie, o Bogu i kościele prawie nic nie wiedziałem. Rozmowa toczyła się do samego Wrocławia, ja przekonywałem, że żaden Bóg nie jest potrzebny, aby objaśnić świat, a on z łagodnym uśmiechem zadawał kolejne pytania. Gdy za oknami pojawiły się przedmieścia Wrocławia, dyskusja trwała w najlepsze, niestety trzeba było przygotować się do wysiadania. Starsi państwo podziękowali za miłe towarzystwo, a starszy pan powiedział: młody człowieku ty posiadasz już taką wiedzę, że jestem pewny, iż zaprowadzi cię ona do Boga.
O czym On mówi pomyślałem, ja i wiara w Boga? Ale nie chcąc go urazić uśmiechnąłem się i szepnąłem, kto wie cuda się zdarzają.
Siedem lat później, gdy już, jako student przyjmowałem pierwszą komunię świętą, przypomniała mi się tamta rozmowa i ten stary profesor z jego małżonką. Przypomniało mi się to ciepło i optymizm, którym emanowali, kultura dyskusji i ich silna wiara.
Dziś, gdy często razem z córką w zimowe mroźne noce marźniemy przy naszym ultranowoczesnym teleskopie, wpatrując się w gwiazdy, odmawiam w myślach modlitwę za tamten dar spotkania, za to starsze małżeństwo. Choć poszedłem inną drogą naukową, niemającą nic wspólnego z astronomią, pozostała ona moją pasją i jedną z wielu dróg do Boga. Zawsze też w Polsce miałem szczęście i zaszczyt być pod opieką elity przedwojennych profesorów, ludzi skromnych, niezwykłej kultury osobistej i głębokiej wiary.
Życzę wszystkim w Polsce radosnego spotkania w Wigilijną Noc z małym „Bobasem” jak zwykł mawiać jeden z moich profesorów i wszystkiego dobrego w Nowym Roku.
Przyjaciel Polski