W Karlinie wszyscy wiedzą, kto „bije ryby” prądem, a kto stawia sieci. I potępiają. Ale chętnych na nielegalnego łososia nie brakuje, więc kłusownicy mają się dobrze.
Każdego roku w okresie tarłowym łososia i troci łupem kłusowników padają setki tych ryb.
Zagłębie kłusownicze
Parsęta, 157-kilometrowa królowa rzek środkowego Pomorza, to obok Słupi najlepsze łowisko łososiowatych w kraju. Niestety, jak magnes przyciąga nie tylko wędkarzy, ale też kłusowników. Sezon kłusowniczy zaczyna się z początkiem października, wraz z rozpoczęciem okresu ochronnego łososi i troci, które opuszczają słone wody, żeby złożyć tarło. Kiedy z łowisk schodzą wędkarze, ich miejsce zajmują kłusownicy.
Prawdziwe zagłębie kłusownicze to okolice Karlina i Białogardu. Tu wszyscy się znają. Wiedzą też, od kogo można kupić rybę. – To przede wszystkim mieszkańcy gminy. Połowa z nich to stali bywalcy naszego komisariatu, których łapiemy rok w rok – przyznaje asp. Marek Biełooki, komendant policji w Karlinie.
Sami kłusownicy też nie robią z tego większej tajemnicy, ale nie są zbyt rozmowni. – To jak ciuciubabka. Jak patrole chodzą w nocy, to idzie się w dzień, jak odsypiają akcje – mówi K. Ale potwierdza, że o rybę coraz trudniej. Efekty działań antykłusowniczych najlepiej odzwierciedlają ceny. Za kilogram ryby kłusownicy żądają nawet 15 zł. – A były po 8 zł, po 10, ale ryzyko musi się kalkulować – tłumaczy prawa rynku K. i robi krótki wykład.
Jak ryba idzie ławicą, to jest jej dużo. Trzeba załadować agregat prądotwórczy na ponton lub łódź. Kilka godzin na rzece i w kieszeni jest kilkaset złotych. Gdzie tu ktoś takie pieniądze inaczej zarobi? Kłusownik „popracuje” trzy miesiące i więcej nie musi.
Część kłusuje, bo zbiera na wino, część traktuje to jak rodzinne hobby. Ale kłusowanie na łososie i trocie to przemysł. – Wbrew powszechnemu przekonaniu kłusownictwem zajmują się nie tylko ludzie biedni i z tzw. środowisk patologicznych. Są to najczęściej ludzie, których trudno byłoby podejrzewać o taki proceder – mówi komendant Biełooki.
Zero tolerancji
– W dorzeczu Parsęty ochrona przed kłusownictwem powinna stać się absolutnym priorytetem – mówi twardo Marek Biełooki, i równie twardo próbuje rozprawić się z procederem.
Od dwóch lat policja prowadzi na dużą skalę działania antykłusownicze. Wtedy zmieniło się kierownictwo komendy powiatowej policji w Białogardzie i komisariatu w Karlinie. W ubiegłym roku policjanci zatrzymali 29 osób, rok wcześniej – 21. W efekcie przejęto 32 sztuki ryb o łącznej wadze 43 kg. Ich wartość oszacowano na 2 tys. zł. To niewątpliwie sukces, zważywszy, że w 2009 r. na kłusownictwie nie złapano nikogo.
Badania puszkowanych łososi pomogły ocenić zmiany stanu mórz w ciągu 40 lat
A potem zdziwienie że coraz częściej pojawiają się zdrowotne problemy.
Splątane znaczy jakoś połączone niezależnie od dzielącej je odległości.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.