Żeby dowiedzieć się czegoś o swoich korzeniach, czasami trzeba ubrudzić ręce. Ale warto to zrobić, aby znaleźć pozostałości budowli sprzed 700 lat.
Daleko nam do Rzymu czy północnej Afryki, gdzie do dzisiaj można podziwiać pozostałości architektury z początków chrześcijaństwa. Nie mamy katakumb, pierwszych bazylik czy śladów starożytnych ojców Kościoła. Mamy jednak swoją historię, którą warto odkrywać. Ciekawy jej fragment został właśnie dosłownie... odsłonięty.
Prowadzone od ponad miesiąca prace przy świątyni, w której dzisiaj mieści się koszalińska cerkiew prawosławna, dały spodziewane, choć zadziwiające efekty. Wiadomo było, że kościół cysterek, które przybyły do miasta w 1278 roku, był większy niż nawa, która pozostała do dzisiaj. Było jeszcze prezbiterium. Nie wiadomo, kiedy dokładnie przestało istnieć: czy w czasie budowy zamku na początku XVII wieku, czy po wielkim pożarze, który strawił Koszalin w roku 1718. W każdym razie właśnie odkryto jego fundamenty.
– To jedno z ważniejszych miejsc pod względem wartości archeologicznej w mieście. Mamy tu najstarsze zabudowania, jakie do tej pory ujrzały światło dzienne w Koszalinie – mówi Jacek Borkowski z koszalińskiego muzeum, który kieruje pracami archeologicznymi.
Udało się odsłonić mury prezbiterium i z dużym prawdopodobieństwem fundamenty głównego ołtarza pochodzące z ok. 1300 roku.
– Bez przesady można powiedzieć, że dochodzimy do początków Kościoła w naszym mieście. To nie tylko cenne, ale i wzruszające. Ponad 700 lat temu ktoś tutaj sprawował Eucharystię, modliły się siostry. Po raz pierwszy mamy materialny, zachowany ślad tak wczesnej budowli sakralnej w naszym mieście – dzieli się ks. Henryk Romanik, diecezjalny konserwator zabytków.
Obecność cysterek to ważny etap w historii Koszalina. – Ich klasztor był nie tylko miejscem życia religijnego. Był ważny także z innych powodów. Siostry, których było nawet kilkadziesiąt, pochodziły z rodów szlacheckich i mieszczańskich. Były to osoby wykształcone, więc należały do elity intelektualnej miasta. Prowadziły izbę dla chorych i szkołę. Ich wpływ na życie miasta oraz na rozwój sanktuarium na Górze Chełmskiej był ogromny – przypomina Krystyna Bastowska z koszalińskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków.
Na miejsce prac przyjechali też profesorowie z Instytutu Historii Sztuki poznańskiego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. – To bardzo ciekawe wykopaliska. Mamy tu kawał solidnej, średniowiecznej murarki, z przełomu XIII i XIV wieku – ocenia prof. Jarosław Jarzewicz. – To jest bardzo dobrze zachowany fragment, który na pewno warto zachować i wyeksponować – dodaje prof. Tomasz Wujewski.
Nad formą przyszłej ekspozycji odkrytych fragmentów dyskutowali już archeolodzy i przedstawiciele Urzędu Miasta. Jedno jest pewne – przed specjalistami jeszcze wiele pracy i badań, ale historyczna perełka nie zostanie z powrotem przysypana.
Zmartwienia połączonego jednak ze zrozumieniem nie kryje ks. Mikołaj Lewczuk, proboszcz koszalińskiej parafii prawosławnej. W zaistniałej sytuacji niewiadome są bowiem losy planowanej w tym miejscu inwestycji – wielofunkcyjnego budynku dla parafii.
– Nie żyjemy tylko dzisiaj. Pewne rzeczy są dla miasta ważne, choć dla nas też trudne, dlatego mam nadzieję, że otrzymamy jakąś pomoc. To dla nas wyzwanie – mówi duchowny.
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.