Trzykrotnie, a nie jak wcześniej planowano 5-krotnie większa niż dotychczas - i ograniczona tylko do cięć sanitarnych - miałaby być wycinka drzew w Puszczy Białowieskiej na terenie nadleśnictwie Białowieża.
Plan pozytywnie zaopiniowała Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Białymstoku w dokumentach, które mają trafić do ministra środowiska.
Mowa o aneksie do Planu Urządzania Lasu dla nadleśnictwa Białowieża na lata 2012-2021, który - jak poinformował w czwartek PAP rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych (RDLP) w Białymstoku Jarosław Krawczyk - trafił właśnie do dyrekcji generalnej Lasów Państwowych, a stamtąd trafi do ministra środowiska, który ma podejmować decyzje w tej sprawie.
Krawczyk poinformował, że w aneksie przygotowanym przez Nadleśnictwo Białowieża, zaproponowano po zmianach, by wycinka drzew w nadleśnictwie Białowieża mogła objąć ok. 188 tys. metrów sześciennych drewna, jeszcze w grudniu była mowa o 317,8 tys. metrów sześciennych. W obecnie obowiązującym planie limit na lata 2012-2021 wynosi 63,4 tys. metrów sześciennych na 10 lat.
Krawczyk powiedział, że RDOŚ pozytywnie zaopiniowała wycinkę na poziomie 188 tys. metrów sześciennych zaznaczając jednocześnie, że dopuszczone mają być wyłącznie cięcia sanitarne w świerkach zaatakowanych przez kornika drukarza. Wicedyrektor ds. gospodarki leśnej RDLP w Białymstoku Piotr Czyżyk dodał, że dotyczy to także "drzew zagrażających bezpieczeństwu publicznemu".
"Pilna potrzeba likwidacji skutków klęski - gradacji kornika drukarza - oraz konieczność zapewnienia bezpieczeństwa publicznego (udostępnianie dróg, szlaków turystycznych, ochrona przeciwpożarowa) wymusza pozyskanie około 188 tys. metrów sześciennych świerka w Nadleśnictwie Białowieża" - argumentuje wicedyrektor Piotr Czyżyk.
To właśnie gradacją kornika drukarza leśnicy uzasadniają plany większych cięć w drzewostanie na terenie nadleśnictwa Białowieża. Te plany wywołały protesty m.in. ekologów i miłośników przyrody, którzy m.in. zbierają podpisy pod petycją to premier Beaty Szydło w tej sprawie.
Zastępca dyrektora Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Białymstoku Beata Bezubik powiedziała w czwartek PAP, że we wniosku o opinię leśników do aneksu do PUL mowa jest o wycinkach sanitarnych, czyli wyłącznie świerków zaatakowanych przez kornika. Dodała, że jest tam też zapis m.in. o tym, iż cięcia nie będą prowadzone na terenach bagiennych i wilgotnych, w strefach ochronnych czy rezerwatach przyrody. Dodała, że wielkość terenu na którym zabiegi mogłyby być prowadzone przez leśników stanowi ok. 8 proc. obszarów objętych ochroną Natura 2000.
"W związku z powyższym, w stosunku do całego obszaru nie jest to duży fragment. Oczywiście mówię o całym obszarze Puszczy Białowieskiej. W związku z tym potraktowaliśmy to jako warunek, który spowoduje brak negatywnego wpływu na Naturę 2000" - powiedziała Bezubik.
Nowe zapisy w aneksie do Planu Urządzania Lasu nadleśnictwa Białowieża skomentowała organizacja ekologiczna Greenpeace. W przesłanym PAP stanowisku podkreśla, że "spełnia się czarny scenariusz dla Puszczy Białowieskiej". Ekolodzy uważają, że poprzez aneks "realizowany jest plan, przed którym ostrzegali naukowcy i organizacje pozarządowe". "Puszcza nie była tak zagrożona od czasów PRL. Dokumenty przygotowane do podpisu przez ministra Jana Szyszko łamią kompromis z 2012 roku opracowany na podstawie rekomendacji zespołu ds. ochrony Puszczy Białowieskiej powołanego przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego" - napisano w oświadczeniu.
Greenpeace przypomina, że negatywnie o wycince wypowiedziały się wcześniej m.in. Polska Akademia Nauk oraz Państwowa Rada Ochrony Przyrody oraz naukowcy z innych ośrodków, ale "w sprawie puszczy pycha wygrywa z argumentami naukowymi". Ekolodzy argumentują, że Puszcza Białowieska nie jest lasem gospodarczym, ale lasem, który jest "największym skarbem polskiego dziedzictwa przyrodniczego" i by takim pozostał musi być chroniony "w całości, zachowując naturalne procesy przyrodnicze". "Puszcza doskonale poradzi sobie bez interwencji człowieka" - napisała organizacja Greenpeace.
Zobacz też: Kornik narodowy
Od redakcji Wiara.pl
Oczywiście przyroda zawsze doskonale jakoś sobie radzi. Tyle że to poradzenie sobie może trwać bardzo długo. Ot, wiatrołomów można nie usuwać, można pozwalać, by rozwijały się w nich różne robaki, przy okazji stanowiąc zagrożenie dla okolicznych jeszcze zdrowych lasów. Pytanie czy chcemy pozwolić, by coś takiego przez parę ludzkich pokoleń straszyło, aż przyroda sobie poradzi... Konkretne pytanie: czy dobrze robią Słowacy usuwając drzewa z wiatrołomów w Tatrach?
Ekspert o Starship: loty, podczas których nie wszystko się udaje, są często cenniejsze niż sukcesy
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.