Tunel, banany i wielkie oczy

Szwajcaria to niesamowity kraj. O wszystkim decyduje się tutaj w referendach. W sprawie budowy jednego z najdłuższych tuneli na świecie odbyły się trzy różne głosowania. I tak powstał tunel Loetschberg. A dzięki niemu szklarnia z bananami i ferma jesiotrów.

Każdy system jest tutaj zdublowany. Niektóre są poczwórne. Tak jest na przykład z komunikacją. W tunelu, choć miejscami przebiega on 2 km pod litymi skałami, jest idealny zasięg sieci komórkowej (znacznie lepszy niż w niektórych miejscach w centrum Warszawy). Niezależnie od tego zawieszone są zwykłe telefony, istnieje też system kolejowego GSM, a strażacy i ratownicy mogą posługiwać się krótkofalówkami. Cztery różne systemy, ale żadnego bałaganu. Nieporozumień nie ma też pomiędzy dwoma centrami sterującymi ruchem w tunelu, choć leżą one na terenie innych kantonów (Berno i Valais). W obydwu kantonach obowiązują inne procedury powiadamiania straży pożarnej czy policji, inne przepisy i kompetencje.

W ogóle bałagan to dla budowniczych i projektantów tunelu słowo chyba nieznane. Na pierwszy rzut oka może zaskakiwać rozmach, z jakim wykonane są podziemne przejścia, tunele i pomieszczenia. – Dlaczego to pomieszczenie jest takie duże? – pytam Oliviera Bayarda, mojego przewodnika. Właśnie weszliśmy do podziemnej sali, w której znajduje się jedno z 12 centrów operacyjnych. Nic specjalnego. Ogromna hala, a w niej kilka kontenerów. Większość podłogi niezagospodarowana. – W przyszłości na pewno te komputery będą wymieniane – wskazuje Olivier na kontenery z elektroniką. – Ale nie chcemy w tym czasie zamykać tunelu. Musimy mieć więc miejsce na zainstalowanie w tym pomieszczeniu nowego sprzętu. Wtedy po prostu wszystko przełączymy i bez pośpiechu będziemy mogli rozebrać urządzenia starsze. Gdyby nie było tutaj miejsca, wymiana sprzętu trwałaby kilka tygodni, a tunel musiałby zostać zamknięty. Małe pomieszczenia to pozorna oszczędność – mówi mi Olivier. A ja po raz kolejny staram się nie robić wielkich oczu.

Na wszystkim da się zarobić
Przy budowie tunelu (a właściwie całej siatki tuneli i przejść), na zewnątrz wyciągnięto 16 mln ton skał. Ale wokoło, na zewnątrz tunelu, próżno szukać księżycowego krajobrazu kamiennych hałd. Prawie połowa materiału została z powrotem użyta przy budowie mostów czy wałów. Reszta została pocięta i poukładana. Przy tunelu działa firma, która sprzedaje płyty chodnikowe, kostkę brukową i parapety kamienne. Nawet na odpadzie ktoś tutaj zarabia. Jeszcze ciekawsze jest to, co dzieje się z wodą, która wypływa z wydrążonych skał. Jest jej sporo, 100 litrów na sekundę. Jak na warunki alpejskie jest ciepła, ma ok. 20 st. C. Woda ze skał chłodzi urządzenia elektroniczne, które pracują w tunelu. Tunel i jego obsługa potrzebują tyle energii co 3-tysięczne miasteczko. Chłodzone są komputery, wentylatory, urządzenia wysokiego napięcia, a nawet światła. Awaria systemu chłodzenia automatycznie zatrzymuje wszystkie pociągi. Najbardziej boją się tutaj nie kolizji, tylko podziemnego pożaru.

Wracając jednak do wody ze skał. Ta dodatkowo podgrzana przez chłodzenie elektroniki nie może być kierowana do lokalnych rzek. Tam zniszczyłaby naturalne środowisko pstrągów. Wodę można by schładzać, ale po co to robić, skoro można wykorzystać? We Frutigen, pomiędzy szczytami Alp, wybudowano Tropenhaus, czyli Dom Tropikalny. Ciepła woda ogrzewa baseny, w których hodowane są jesiotry. Dzisiaj jest ich tam 25 tys. sztuk. Docelowo będzie nawet 80 tys. – W starych książkach kucharskich można jeszcze znaleźć przepisy z jesiotra. W nowych już ich nie ma, bo jesiotry w Europie wyginęły – tłumaczy mi Samuel Moser, człowiek, który oprowadzał mnie po Tropenhaus. – Za niedługo będziemy sprzedawali kawior z jesiotrów. Najdroższy ze wszystkich rodzajów kawioru – dodaje. Fakt, kilogram kosztuje niecałe 10 tys. złotych. Próbowałem. Moja prywatna opinia? Nic specjalnego.

Dom Tropikalny jest przedsięwzięciem dochodowym. Nie tylko z powodu hodowli jesiotrów. W bezpośrednim sąsiedztwie basenów wybudowano ogromne szklarnie o powierzchni prawie 1800 mkw. Wszystkim – temperaturą, wilgotnością, a nawet nasłonecznieniem – steruje komputer. Hoduje się tutaj banany, papaje, mango i awokado. A także tropikalne zioła. To wszystko sprzedaje się albo wykorzystuje do przygotowania posiłków w restauracji pod palmami. Pod palmami, które rosną pomiędzy ośnieżonymi, alpejskimi szczytami. I znowu oczy robią mi się wielkie.

Rząd Szwajcarii uruchamia program, w którego ramach nasi naukowcy i organizacje naukowe mogą występować o granty. Szczegóły na: www.programszwajcarski.gov.pl

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg