O tym że zgoda buduje, a niezgoda rujnuje przekonały się najlepiej Opatowskie Krzemionki, które dekadę temu nie zostały wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury. Czy zainteresowani pójdą po rozum do głowy?
Ludzie w rejonie Krzemionek pojawili się w okresie neolitu i wczesnego brązu, czyli ok. 5 tys. lat temu, i mniej więcej wówczas też zaczęli wydobywać krzemień. Czynili to na różne sposoby, o czym świadczą, zachowane do dzisiaj, cztery rodzaje kopalń: jamowe, niszowe, filarowo-komorowe oraz komorowe, które były najgłębsze, schodziły bowiem do 8–9 m w głąb ziemi. Archeolodzy na polu eksploatacyjnym w Krzemionkach doliczyli się ok. 3,5–4 tys. kopalń. Śladami po nich, widocznymi do dzisiaj, są małe zapadliska.
– Widzicie państwo te doły? – pyta zwiedzających Tomasz Machula, wskazując ręką szereg dobrze widocznych zagłębień. – Jest ich całe mnóstwo, bo ok. 2 tys. Tego typu kraj- obraz pokopalniany oraz doskonale zachowane wyrobiska nie zachowały się nigdzie indziej. Ten nasz przetrwał dzięki temu, że ludzie zaczęli go przekształcać dopiero w XX w. Wielkie zasługi dla utrzymania Krzemionek ma prof. Stefan Krukowski, którego staraniem w 1939 r. został ustanowiony tutaj rezerwat chroniący pas pola górniczego – dodaje.
W związku z poszerzaniem terenu rezerwatu po II wojnie nastąpiło stopniowe wysiedlanie wioski Krzemionki. Ostatni mieszkaniec opuścił ją w latach 80. ub. wieku. Pokonując ścieżkę edukacyjną, zwiedzający mogą – dzięki rekonstrukcjom neolitycznych realiów – poznać ubiór ówczesnych ludzi, narzędzia, jakimi się posługiwali, a także jak wyglądała praca w tutejszych kopalniach.
Zrekonstruowane szyby górnicze, fantomy prehistorycznych górników schodzących w kopalnianą otchłań, podczas gdy inni w tym czasie obrabiają wydobyty krzemień doskonale działają na wyobraźnię, zwłaszcza najmłodszych. Chociaż nie brakuje również dociekliwych dorosłych.
– To oni wówczas nosili już spodnie? – dziwi się jedna z turystek. Największe emocje budzi jednak przejście przez podziemną trasę, gdzie można zobaczyć wyrobiska, komory wydrążone przed tysiącleciami i „górników” przybierających dziwne pozy, by móc wyłuskać widoczny krzemień. Na jednym z filarów zachował się charakterystyczny znak wykonany węglem, który stał się logo Rezerwatu „Krzemionki”. Po wyjściu na powierzchnię przed zwiedzającymi jeszcze jedna atrakcja – zrekonstruowana wioska neolityczna. – Jak ciepło, jak miło – stwierdza starszy pan. – Zmarzłem tam, pod ziemią.
W ciągu miesięcy całkowicie się rozkłada, nie tworząc nawet mikrocząstek.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.