Hibernacja ssaków, potocznie nazywana snem zimowym, snem nie jest. O tym, jak działa organizm podczas hibernacji i dlaczego ssaki muszą budzić się w ciągu zimy, opowiada PAP dr Michał Wojciechowski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Wśród ssaków, które zapadają w zimowe odrętwienie są m.in. jeże, chomiki, susły, świstaki, nietoperze, kolczatki czy lemury, a także niedźwiedzie.
"Chociaż przyjęło się nazywać odrętwienie snem zimowym, to snem ono nie jest" - mówi w rozmowie z PAP dr Michał Wojciechowski z Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Tłumaczy, że sen w biologii jest precyzyjnie zdefiniowany, składa się z faz, w których obserwujemy zarówno aktywność mózgową, jak i aktywność mięśni. Tymczasem u hibernujących zwierząt taka aktywność jest bardzo ograniczona. Nie występuje np. faza snu REM, a to podczas niej pojawiają się sny. "Stąd możemy zakładać, że hibernujące zwierzęta nie mają żadnych snów" - uważa dr Wojciechowski. Przyznaje jednak, że dyskusja o tym, czy hibernacja jest rodzajem snu, trwa wśród naukowców od kilkudziesięciu lat.
Podczas hibernacji u ssaków tempo przemiany materii jest przynajmniej 20 razy mniejsze niż normalnie, a temperatura ciała jest zazwyczaj o 1 st. Celsjusza wyższa od temperatury otoczenia (u europejskich nietoperzy może obniżyć się nawet do ok. 4-5 st. Celsjusza). Dr Wojciechowski zaznacza, że temperatura u większych zwierząt - np. niedźwiedzi, nie spada aż tak drastycznie (u baribala, amerykańskiego niedźwiedzia - obniża się do ok. 30 st. Celsjusza). "Dlatego biolodzy w przypadku niedźwiedzi nie mówią o hibernacji, ale raczej o letargu" - przyznaje badacz. Poza tym biolog zaznacza, że podczas odrętwienia niemal nie funkcjonuje układ immunologiczny zwierzęcia - patogeny zwalczane są dopiero, kiedy tempo metabolizmu wróci do normalnego poziomu.
W czasie poprzedzającym hibernację, kiedy skraca się dzień, zwierzęta wybierają sobie bezpieczne lokum na zimę (tzw. hibernakulum), w którym temperatura jest niska, ale raczej stabilna. Zanim rozpoczną hibernację, magazynują energię - chomiki mogą wypychać swoje nory pokarmem, a inne zwierzęta, np. świstaki czy nietoperze - gromadzą tkankę tłuszczową. U zwierząt wzrasta aktywność tzw. brunatnej tkanki tłuszczowej, która służy tylko do produkcji ciepła potrzebnego m.in. po to, by się wybudzić. "Dzięki tej tkance zwierzę jest w stanie wygenerować szybko dużo ciepła, podgrzać krew i w ciągu kilkunastu do kilkudziesięciu minut się wybudzić" - zaznacza naukowiec. Dodaje, że źródłem energii potrzebnej do zwykłych czynności życiowych jest inna tkanka - żółta tkanka tłuszczowa.
Jak opowiada dr Wojciechowski, ssaki co jakiś czas - np. co kilkanaście dni, miesiąc, a w przypadku nietoperzy nawet 80 dni - muszą się wybudzać, m.in. po to, by oddać mocz, napić się, sprawdzić, co się dzieje w otoczeniu czy pożywić się (np. w przypadku chomików). "Według niektórych teorii, zwłaszcza dotyczących susłów, zwierzęta budzą się też, by... się wyspać" - dodaje rozmówca PAP. Dr Wojciechowski opowiada, że mózg susła, który wybudzi się ze snu zimowego, działa podobnie jak u zwierzęcia, które długo nie spało.
Zwierzęta z hibernacji wychodzą również w reakcji na bodźce z zewnątrz - np. kiedy się ich dotyka, albo kiedy w otoczeniu zrobi się zbyt zimno - wtedy zwierzę musi poszukać bezpieczniejszego schronienia. Taki okres aktywności, zwany wybudzeniem śródhibernacyjnym, trwać może od kilku godzin nawet do doby. Po tym czasie zwierzę znów zapada w odrętwienie. Dr Wojciechowski przyznaje, że wybudzenie jest to proces bardzo kosztowy energetycznie - zwierzę zużywa na nie 75 proc. energii przeznaczonej na całą hibernację. Dlatego tak ważne jest, by nie budzić zwierząt z odrętwienia.
Zdaniem dr. Wojciechowskiego odległa jest jeszcze wizja tego, by hibernacji poddać człowieka, a potem go z niej wybudzić. "Nasze układy enzymatyczne nie pozwalają, byśmy funkcjonowali z niskim tempem metabolizmu, a więc i przy niskiej temperaturze ciała. Cała +maszyneria+ w naszych organizmach przystosowana jest do działania w temperaturze ciała powyżej 35 st. Celsjusza" - komentuje. Przyznaje, że problemem byłoby m.in. to, jak podnieść temperaturę ciała, by doprowadzić organizm na powrót do stanu używalności. W końcu nie dysponujemy dobrze rozwiniętą brunatną tkanką tłuszczową. "Poza tym hibernacja byłaby dla nas na pewno kosztowna biologicznie" - uważa.
W ciągu miesięcy całkowicie się rozkłada, nie tworząc nawet mikrocząstek.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.