Od dwudziestu lat astrofizycy głowili się nad przyczyną silnego rozproszonego promieniowania rentgenowskiego w samym sercu naszej Galaktyki – i nie potrafili sformułować żadnego przekonującego wyjaśnienia. Ale właśnie znaleziono rozwiązanie tej zagadki… tam, gdzie do tej pory nikt nie szukał. .:::::.
Ponad dwadzieścia lat temu dwa teleskopy umożliwiające obserwację nieba w zakresie promieniowania rentgenowskiego – HEAO-1 (High Energy Astronomy Observatory-1) i Exosat – dokonały intrygującego odkrycia. Rozległy obszar, rozciągający się między około dwoma stopniami pod oraz ponad płaszczyzną Galaktyki i 40 stopniami po obu stronach jej jądra, okazał się być silnym źródłem tak zwanego grzbietowego promieniowania rentgenowskiego, w dodatku rozproszonego.
Najprostsze wyjaśnienie, którym zadowalano się do tej pory, to hipoteza mówiąca o gorącym gazie uwięzionym w polu grawitacyjnym Galaktyki Drogi Mlecznej. Miałby pochodzić z wybuchu supernowej w centralnym regionie Galaktyki. Jednak, jak szybko zrozumieli astrofizycy, teoria taka jest trudna do utrzymania.
Pierwszym powodem jest to, że gaz zachowujący się zgodnie z poczynionymi obserwacjami musiałby mieć temperaturę przekraczającą sto milionów stopni. Nie udało się do tej pory znaleźć mechanizmu, który utrzymywałby go w takiej temperaturze. Drugim natomiast jest kwestia odnawiania jego zasobów. Nasza Galaktyka ma bowiem za małą masę – nawet wliczając całą możliwą czarną materię – aby utrzymać ten gaz w swoim polu grawitacyjnym i przeszkodzić w jego wypływie w formie galaktycznego wiatru. Wytłumaczenie odwołujące się do supernowych nie jest wystarczające – nie byłyby one w stanie zapewnić ciągłej obecności tak gorącego gazu i to w tej ilości.
Ale równocześnie już od jakiegoś czasu Mikhail Revnivtsev, Sergey Sasanov, Eugene Churazov, William Forman, Alexey Vikhlinin i znany laureat Nagrody Crafoorda 2008, Rashid Sunyaev, przypuszczali, że jeśli poprawiłaby się rozdzielczość obrazów uzyskanych w zakresie promieniowania X, to okazałoby się, że owo rozproszone promieniowanie w rzeczywistości pochodzi z bardzo wielu punktowych źródeł. Teraz należało już tylko znaleźć tak liczne obiekty emitujące silne promieniowanie rentgenowskie. W „Nature” ukazały się właśnie rezultaty tych poszukiwań – a dokładnie analizy dwunastu dni obserwacji dokonanych w obszarze znajdującym się nieco ponad dyskiem galaktycznym i mającym rozmiary zaledwie trzech procent Księżyca w pełni. Ponieważ fotografia w zakresie fal rentgenowskich na Ziemi jest niemożliwa, gdyż są one pochłaniane przez jej atmosferę, teleskopy pracujące w zakresie fal rentgenowskich wynosi się na orbitę. Teraz o pomoc poproszono rentgenowskie obserwatorium kosmiczne NASA, Chandrę. Taki obszar badań wybrano natomiast z dwóch powodów: szukano miejsca, w którym emisja będzie jeszcze wystarczająco intensywna i gdzie równocześnie nie będzie już wiele pyłu i gazu tłumiącego promieniowanie.
Wybór ten – nie zapominając oczywiście o cierpliwości astrofizyków i potędze instrumentów, w które wyposażona jest Chandra – przyniósł rezultaty. Naukowcy zakończyli badania odkryciem, że to „rozproszone promieniowanie” pochodzi tak naprawdę z wielkiej ilości punktowych źródeł emitujących promieniowanie X. W samym badanym obszarze naliczono ich 473; są one odpowiedzialne za około 80% obserwowanego promieniowania. Szacuje się więc, że poświata w płaszczyźnie całej Galaktyki jest wynikiem promieniowania milionów podobnych punktowych źródeł
Najprawdopodobniej źródła te to białe karły wchodzące w skład układów podwójnych. Czerpią one materię od swych towarzyszy i, coraz cięższe, pod wpływem swojej grawitacji jeszcze bardziej zapadają się i kurczą. W wyniku bardzo silnego ogrzewania się opadającej materii (nawet do dziesiątków milionów Kelwinów) powstaje emisja rentgenowska – a właściwie prawdziwe wybuchy rentgenowskie czyli tak zwane flary.
I znów do wyjaśnienia zagadki nie potrzeba było żadnego nowego zjawiska fizycznego. Okazało się po prostu, że bardzo poważnie nie doszacowaliśmy ilości rentgenowskich układów podwójnych w naszej Galaktyce.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Badania puszkowanych łososi pomogły ocenić zmiany stanu mórz w ciągu 40 lat
A potem zdziwienie że coraz częściej pojawiają się zdrowotne problemy.
Splątane znaczy jakoś połączone niezależnie od dzielącej je odległości.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.