Od wczesnych wiosennych miesięcy okolice Sandomierza zamieniają się w pola pełne upraw warzywnych. Osłonowe uprawy to dla wielu sadowników sposób na biznes. Nie zawsze jednak urodzaj wiąże się dla nich z dobrym zyskiem i brakiem kłopotów.
– W sezonie trzeba być naprawdę odpornym psychicznie na skoki cenowe. Często bywa tak, że w ciągu tygodnia cena zmienia się niemalże o 100 proc. w dół lub w górę. Winą jest to, że duże sklepy sprowadzają warzywa i owoce z innych krajów, zapominając, że nasze są naprawdę jakościowo bardzo dobre. Tamte są tańsze, bo rolnicy dysponują większymi dopłatami i mogą sobie pozwolić na obniżenie ceny. My najczęściej sprzedajemy po cenie produkcji, ale jeśli jest się solidnym producentem, można zdobyć dobrą markę i nieźle sprzedać towar – dodaje Ł. Ziemnicki.
Z ogródka, rynku czy w markecie?
Coraz częściej kupujemy warzywa i owoce już nie na targowiskowych straganach czy w osiedlowych warzywniakach, ale w centrach handlowych i supermarketach. Najczęściej nas, klientów, przekonują cena i wygląd owocu. O ich jakości i smaku przekonujemy się dopiero w domu. Większość z nich, niestety, nie pochodzi od polskiego producenta, lecz sprowadzana jest z innych krajów. Tylko niektóre sieci sklepowe dokładają starań, aby sprzedawane owoce i warzywa były polskie, co gwarantuje ich świeżość. W okolicach Sandomierza rocznie rolnicy produkują średnio prawie 2 mln ton warzyw i owoców. Na miejscową giełdę co ranek zjeżdżają się okoliczni handlowcy, którzy wywożą miejscowy towar na bazary niemalże całej Polski.
– Ze zbytem jest różnie – raz sprzedaje się od ręki, innym razem trzeba stać nawet i dobę. Zdarzały się również i takie lata, że było tyle warzyw, iż nie można było ich sprzedać i ponosiło się duże straty – opowiada pan Tadeusz, sprzedający dorodne kalafiory i młodą kapustę. Sandomierskie warzywa i owoce można kupić nie tylko w Ostrowcu, ale nawet w Warszawie, Krakowie czy na Śląsku. – Jeszcze kilka lat temu kursowałem kilka razy w tygodniu z kapustą, ogórkami, kalafiorami, ziemniakami czy pomidorami na Śląsk. Zaopatrywałem zieleniaki i warzywniaki osiedlowe w Katowicach, Chorzowie czy Bytomiu, dziś robię jeden kurs w tygodniu i to nie w pełni załadowany. Wiele małych sklepów zlikwidowano, bo nie było klientów. Wszyscy i niemalże wszystko kupują w marketach – z żalem opowiada Henryk Kania. Wiele osób stawia na własne warzywa, wyhodowane w przydomowych ogródkach lub na działce. Anna Stąporek, działkowiczka z Ostrowca, uważa, że uprawa warzyw jest nieopłacalna i w dodatku trzeba się sporo napracować, ale przyjemnie jest zbierać potem plony, które mają niepowtarzalny smak.
Nie zawsze kwitnący interes
Wielu sandomierskich rolników szuka alternatywnych kierunków produkcji. Państwo Kuchtowie z Wielowsi od ponad 20 lat hodują kwiaty. – Pionierem takich upraw w okolicy był mój ojciec, który wprowadzał na rynek kwiaty balkonowe i rabatowe. Obecnie są one bardzo popularne, jednak i w tym biznesie nie zawsze jest kolorowo – tłumaczy Stanisław Kuchta. Wczesną wiosną pod folie trafiają specjalnie kupione szczepy sadzonek, które są rozsadzanie i hodowane do sprzedaży. I tutaj jest także swego rodzaju sezonowość. Najpierw schodzą bratki, stokrotki, potem gatunki balkonowe i rabatowe. Zwieńczeniem sezonu są chryzantemy.
– Od kilku lat, dzięki pomysłowości mojej żony Elżbiety, na Wszystkich Świętych przygotowujemy gustowne wielogatunkowe kompozycje. Cieszą się one dużym wzięciem, ale konkurencja nie śpi, podpatrzyła pomysł i już jest ciężej na rynku. Sytuacja ogrodników jest nieporównywalna z tą sprzed lat. Podam jasny przykład: w latach 80. ub. wieku za kilka kilogramów pomidora kupowało się tonę węgla, dziś kilogram pomidora oscyluje w granicach 3–5 zł, tona węgla – 700–800 zł – wylicza S. Kuchta.
Badania puszkowanych łososi pomogły ocenić zmiany stanu mórz w ciągu 40 lat
A potem zdziwienie że coraz częściej pojawiają się zdrowotne problemy.
Splątane znaczy jakoś połączone niezależnie od dzielącej je odległości.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.