Nauka, wiara, wizja

Fragment wywiadu z ks. Michałem Hellerem „Wierzę żeby rozumieć” wydanego nakładem wydawnictwa Znak.

BB: Wróćmy do stosunku Kościoła do problematyki, o której tu mowa. Pamiętam, jak ojciec Bocheński pisał, że kiedy jezuici zainstalowali się w Polsce, błyskawicznie zmienili swój sposób działania: wszędzie zakładali uniwersytety, a u nas szybko się zorientowali, że trzeba przede wszystkim apelować do emocji, i zaczęli naśladować franciszkanów i dominikanów. Może po prostu tradycja polskiego Kościoła to nie jest tradycja Kościoła intelektualnego i dlatego to tak trudno się przyjmuje? A z drugiej strony, jak się na przykład spojrzy na dyskusje o teorii ewolucji, które toczą się w ramach różnych nurtów protestantyzmu (chociażby w Stanach Zjednoczonych), to w porównaniu z tym w Kościele rzymskokatolickim – całym, nie tylko w Polsce – dzieje się bardzo mało. Może w ogóle w strukturze Kościoła jako takiego jest coś, co powoduje, że to nie jest ważny problem?

MH: Bardzo trudne pytania zadałeś. Ja oczywiście patrzę na całe zagadnienie z perspektywy duchownego, który na co dzień ma kontakt nie tylko z fizykami, ale też na przykład inżynierami. Często słyszę od czytelników, którzy wywodzą się z tych środowisk: „Dobrze, że jest ktoś, kto się tym w ogóle zajmuje”, „Szkoda, że nie ma więcej takich ludzi”, „A dlaczego nam wcześniej o tym nie mówiono?” i tak dalej. Ogółowi Polaków to wydaje się niezbyt potrzebne, prawdopodobnie w ogóle o tym nie myślą. Jak zaczną myśleć...

WB: ... jak zacznie ich to uwierać...

MH: ... to może wtedy się zainteresują. Co więcej, widzę pewną niekorzystną zmianę. W czasach komunizmu problem relacji religii i nauki był dla studentów bardzo ważny, bo byli pojeni propagandą marksistowską i chcieli usłyszeć coś przeciwnego. Natomiast dzisiaj wśród studentów jest znacznie mniej zapotrzebowania na tę problematykę. Studenci mają dziś trochę inaczej ukierunkowane zainteresowania, one się obracają głównie wokół ekonomii, nauk społecznych czy kultury.

ZL: W Polsce nigdy nie rozwinął się tak silny ruch antykościelny czy antykatolicki, który byłby związany z nauką, jak to miało miejsce na Zachodzie. Był tylko ten związany z marksizmem. Marksizm upadł, problem zniknął. Pytałem niedawno moich studentów, czy relacja nauki i wiary to dla nich i dla ich byłych kolegów i koleżanek ze szkoły średniej problem. Powiedzieli krótko: nie. Jedni uważają, że Kościół jakoś sobie tę sprawę rozwiązuje i to im wystarcza, a innych to nie interesuje, bo są poza Kościołem.

MH: Mieliśmy problem z niezależnością narodową, a nie z rozwijaniem teologii. Teologia służyła pokrzepianiu narodu. Zawsze powtarzam, że Polacy nie dorobili się nawet żadnej porządnej herezji.

BB: Wszystko przed nami.

MH: Nie wiem.

WB: A ja mam trochę inne obserwacje niż Zbyszek. Kiedy na przykład ukazała się po polsku książka Bóg urojony Richarda Dawkinsa, zdobyła dość duży rozgłos i miała dużą sprzedaż. To by świadczyło o tym, że ludzi ta problematyka interesuje.

MH: Wielu kupiło. Pytanie, czy czytali.

WB: Sądzę, że czytali. Sporo argumentów zaczerpniętych z Dawkinsa pojawiło się potem w publicystyce. Ale w zasadzie nikogo nie zmobilizowało to do polemik. Jeśli były publikacje polemiczne, to przeważnie tłumaczone z języka angielskiego.

ZL: Bo to raczej anglosaski problem.

MH: Myślę, że tak jak w życiu politycznym jest u nas podział na dwie partie, tak samo jest podział na tych, co są prokościelni i antykościelni. I kościelni takich rzeczy nie czytają, bo nie, a antykościelni czytają i się utwierdzają w swoich przekonaniach.

WB: To zapytam inaczej (wyostrzając to, o czym była mowa): czy Kościół w Polsce – jako całość – cierpi na antyintelektualizm?

MH: Chyba nie użyłbym takiego słowa. Kościół nie głosi jakichś antyintelektualnych haseł, nie występuje przeciwko nauce, racjonalizmowi, krytycznej refleksji. Jest natomiast nieco aintelektualny, to prawda. Do tego dochodzi pewna izolacja wydziałów i instytutów teologicznych, które często tworzą zamknięty świat i nie zajmują się zagadnieniami typu „nauka i religia”, a jak już, to robią to w sposób trochę archaiczny.

BB: Opowiadałeś nam wcześniej o konferencjach, które przygotowywaliście w Polsce wspólnie z Życińskim. Czy te, które organizowano później w Watykanie i na których spotykali się naukowcy, filozofowie i teologowie, były jakimś przedłużeniem Waszej inicjatywy?

MH: Nie wiem, czy nie byłoby zbytnią megalomanią przypisywać sobie zasługę, że to my zwróciliśmy uwagę Watykanu na przypadającą w 1987 roku rocznicę publikacji Principiów Newtona. W każdym razie w czasie gdy pracowaliśmy nad drugą konferencją w Pasierbcu, papież poprosił Obserwatorium Watykańskie, żeby zastanowiło się nad jakąś inicjatywą, która byłaby uczczeniem tej rocznicy, a zarazem zostałby po niej trwały ślad. I we wrześniu 1987 odbyła się w Castel Gandolfo konferencja zatytułowana Physics, Philosophy and Theology. A Common Quest for Understanding, która dała początek całemu cyklowi nazywanemu w skrócie PPT.

Idea PPT była trochę inna niż nasza. Konferencje te gromadziły zwykle około trzydziestu specjalistów z fizyki, filozofii i teologii, którzy obradowali przez tydzień nad jednym konkretnym tematem. Od razu bowiem postanowiono, że to nie będzie coś jednorazowego, ale że trzeba zrobić serię starannie przygotowanych konferencji (co dwa lata mniej więcej), na których będą omawiane poszczególne problemy z obszaru „nauka i wiara”.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg