Wybór w warunkach niepewności

Czy możliwy jest dialog wierzących z niewierzącymi? .:::::.

Krach ateizmu jest zatem totalny (s. 107, s. 243): “Ateizm nie może pojawić się jako wniosek czy postulat o charakterze metafizycznym, ponieważ nie dotyka samej rzeczywistości, z założenia wykluczając z kręgu własnych zainteresowań problematykę Boga. Ateiści nie znając metafizyki lub pojmując ją w sposób opaczny, »pozytywistyczny«, nie są w stanie prawidłowo reagować na rzeczywistość. Głównym punktem sporu jest oczywiście sprawa istnienia Boga. Postulaty zgłaszane przez ateistów [...] zapoznają fakt podstawowy, jakim jest rozumny charakter natury ludzkiej”. “Zasadniczo nie można wykazać metafizycznie [...] - że Bóg nie istnieje. Transcendencja Boga wyklucza jakikolwiek dowód Jego nieistnienia wyrażony w terminach ludzkiego języka”. Wszystko to ma uzasadnić tezę, że ateizm nie istnieje jako stanowisko filozoficzne racjonalnie uzasadnione i funkcjonuje jako wybór postawy życiowej, etycznej, politycznej itd.

Czy teizm jest konieczny?

Twierdzę, że przytoczone powyżej tezy nie wytrzymują krytyki. Po pierwsze, ateizm filozoficzny (teoretyczny) nie polega na odrzuceniu pojęcia Boga. Żaden ateista w historii nie pojmował swego stanowiska w taki sposób. Sochoń nie jest zresztą konsekwentny, bo raz (s. 253) charakteryzuje ateizm jako odrzucenie pojęcia Boga, a gdzie indziej (s. 309) stwierdza, że ateiści nie mogą dokonać takowej refutacji. Powiada też (s. 20, s. 243), oczywiście trafnie, że ateizm polega na niewierze w Boga. Zachodzi jednak zasadnicza różnica pomiędzy odrzuceniem pojęcia (cokolwiek to znaczyłoby, a u Sochonia nie jest jasne, co), a niewiarą w istnienie desygnatu tego pojęcia.

W istocie rzeczy, konfrontacja pomiędzy teizmem a ateizmem, dotyczy zdania (1) Bóg istnieje, lub, w lepszej parafrazie, (2) istnieje x, takie, że x jest Bogiem. Wobec tego zdania można zajmować rozmaite postawy, wyrażające się w stwierdzeniach zaczynających się od “uznaję”, “nie uznaję”, “wierzę w”, “nie wierzę w” itd. Te wypowiedzi określają rozmaite rodzaje teizmu, agnostycyzmu i ateizmu, ale pomijając te subtelności (rzecz jest dokładnie przedstawiona w “Granicach niewiary”, gdzie argumentuję raczej za agnostycyzmem niż ateizmem), sprawa zawsze dotyczy istnienia Boga.

Po drugie, nie wiadomo, co Sochoń chciał wykazać: czy to, że ateizm teoretyczny nie istnieje, czy też, że nie jest możliwy; w jego książce znajdujemy oba stwierdzenia. Jasne jednak, że drugie jest mocniejsze niż pierwsze. W samej rzeczy, jeśli coś nie jest możliwe, to nie istnieje, ale jeśli nie istnieje, to z tego nie wynika, że jest niemożliwe. Załóżmy na początek, że ateizm jest niemożliwy. Sochoń uzasadnia to tym, że nie ma racji przemawiających za koniecznością przyjęcia ateizmu. Ale z tego wynika tyle tylko, że przyjęcie ateizmu jest niekonieczne, ale nie, że jest niemożliwe. Z wywodów Sochonia o niemożliwości ateizmu wcale nie wynika, że nie istnieje. W samej rzeczy łatwo wskazać ateistów teoretycznych (np. Bertrand Russell, neopozytywiści, późny Max Scheler, Tadeusz Kotarbiński). Skoro można ich wskazać, to znaczy, że istnieją, podobnie, jak ich poglądy. Można oczywiście twierdzić, że ateizm teoretyczny nie został, jak dotąd, należycie uzasadniony. Z tego nie wynika, że nie mógłby się pojawić. Sochoń najwyraźniej jednak głosi coś więcej, mianowicie, że ateizmu nie da się w ogóle uzasadnić i w tym sensie jest niemożliwy. Jest to pochodna tezy, że teizm ma za sobą racje z konieczności wymagające jego przyjęcia. Są jednak ateiści, np. neopozytywiści, którzy uważają, iż nie da się uzasadnić ani teizmu, ani ateizmu. Znaczy to, że jedno i drugie stanowisko jest niemożliwe jako system teoretyczny. Jakby nie było, trzeba zbadać, w jaki sposób teizm jest uzasadniony.

Po trzecie, i w związku z poprzednim akapitem: dyskusja nad teizmem i ateizmem wymaga dokładniejszej analizy zdań (1) i (2), w szczególności roli słowa “Bóg”. Funkcjonuje ono jako nazwa własna, jak w (1) lub jako część predykatu, jak w (2). Ponieważ forma (1) nie jest zbyt przejrzysta (na ogół nie uznaje się, że “istnieje” jest predykatem), lepiej obrać (2) za punkt wyjścia. Wtedy jednak predykat “jest Bogiem” musi być jakoś wprowadzony, np. jako odnoszący się do bytu transcendentnego, jedynego, wszechmocnego itd. Wszelako taka definicja nie gwarantuje tego, że jest to predykat niepusty. Trzeba to dopiero uzasadnić. Można to uczynić bezpośrednio, np. wyprowadzając (2) ze zdania (3) a jest Bogiem (gdzie litera a oznacza jakiś byt indywidualny), lub też pośrednio, tj. z jakichś innych przesłanek. Droga bezpośrednia jest raczej wykluczona, przynajmniej przez katolicyzm, bo Bóg nie jest przedmiotem poznania bezpośredniego, a nawet nie jest poznawalny do końca. Jasne jest, że zdanie (2) nie może być wyprowadzone z (4) Bóg jest Bogiem, bo słowo “Bóg” pełni w nim dwie różne funkcje. Pozostaje zatem droga pośrednia, np. taka, jaką obrał Tomasz z Akwinu, tj. wnioskowanie o istnieniu Boga na podstawie świata.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg