150 lat temu miała miejsce największa opisana burza geomagnetyczna. Gdyby zdarzyła się dzisiaj, zamilkłyby telefony, radia i stacje telewizyjne. Najpewniej uszkodzone byłaby także infrastruktura energetyczna. .:::::.
Dokładnie 1 września 1859 roku na Słońcu zdarzył się potężny wybuch. Materia słoneczna została wyrzucona w przestrzeń z prędkością dochodzącą nawet do 900 km na sekundę. Wybuchy na Słońcu to nic niezwykłego, ale ten był wyjątkowo silny. Co ciekawe, nasza dzienna gwiazda wcale nie była wtedy w fazie swojej największej aktywności.
Tymczasem na Ziemi…
…rozpętała się burza światła. Dzień po wybuchu na Słońcu wyrzucona z jego powierzchni materia dotarła do Ziemi. Naładowane elektrycznie cząstki, w zderzeniu z naszą atmosferą, a właściwie hamowane przez ziemskie pole magnetyczne, były źródłem jednej z największych kiedykolwiek rejestrowanych zórz polarnych. O zorzach za chwilę. W 1859 roku nie było telefonów komórkowych, telewizorów ani odbiorników radiowych. Gdyby były, na pewno by zamilkły. Straty byłyby ogromne. Do listy strat trzeba by też doliczyć stacje transformatorowe i całą flotyllę satelitów. Nie tylko tych naukowych, ale także komercyjnych. Jak obliczają naukowcy, dzisiaj straty spowodowane burzą porównywalnej wielkości wyniosłyby około 2 trylionów dolarów. Trylion to miliard miliardów. Wtedy, w połowie XIX wieku, zaburzona została jedynie raczkująca wtedy łączność telegraficzna. Pierwszy telegraf elektryczny zbudowano 22 lata wcześniej, w 1837 roku. Dzisiaj burza sparaliżowałaby życie. Trudno je sobie wyobrazić bez elektronicznej komunikacji, prądu czy choćby GPS-a. Wtedy w zasadzie nikomu nie utrudniła życia. Mocno je za to urozmaiciła.
Zorze na Kubie
Na wysokości od 100 do 400 km nad naszymi głowami naładowane elektrycznie cząstki pochodzące ze Słońca (elektrony i protony) są przechwytywane przez ziemskie pole magnetyczne. Zaczynają się poruszać wzdłuż jego linii. Te zagęszczają się w okolicach biegunów i tam cząstki wiatru słonecznego zderzają się z atomami rozrzedzonej atmosfery. Atom, w który uderzają, traci część swoich elektronów (zjawisko jonizacji). Gdy „złapie” je z powrotem, energię, którą otrzymał od protonu czy elektronu ze Słońca, wypromieniowuje w postaci światła. To światło to zorza polarna. Luminescencję rozrzedzonych gazów zaobserwowano także wokół biegunów innych planet, m.in. Jowisza, Saturna, Urana, Neptuna, a nawet Marsa. Zorze występują zwykle w okolicach biegunów. 150 lat temu, w wyniku rekordowej ilości naładowanych cząstek, zjawisko było widoczne jednak w całej Ameryce Północnej, a nawet na Kubie. – Zorze były tak intensywne i jasne, że ludzie wstawali w środku nocy, myśląc, że już świta – powiedział Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN. Ich zdziwienie, a może przerażenie, musiało być całkiem spore, gdy zamiast wschodu Słońca ujrzeli na niebie piękne, kolorowo pulsujące niby-płomienie.
To może zdarzyć się jutro
Na dużych szerokościach geograficznych zorze polarne – nazywane czasami światłami północy – mają kolor biały, żółty i zielony, na mniejszych charakteryzują je kolory ciemniejsze: czerwone, niebieskie, a nawet fioletowe. Zorze polarne w Polsce zdarzają się rzadko i tylko w okresie najwyższej aktywności Słońca. Co około 11 lat nasza dzienna gwiazda przeżywa burzliwe chwile. Kolejne maksimum powinno pojawić się w latach 2012–2013. Nie powinniśmy być tego jednak całkowicie pewni. Nasza gwiazda jest nieprzewidywalna. Choć już dzisiaj jej powierzchnia powinna być niespokojna, nic się na niej nie dzieje. Od prawie 100 dni nie zaobserwowano żadnej plamy słonecznej, żadnej eksplozji. Czy to powinno nas uspokajać? Nie, bo burza z początku września 1859 wcale nie zdarzyła się podczas maksimum aktywności. W zasadzie nie możemy nic zrobić. Tylko czekać. Burzy na Słońcu nie da się przewidzieć. Można ją zaobserwować, a później się do niej przygotować. Czasu jest zwykle niewiele. Cząstki ze Słońca potrzebują kilkunastu godzin, zanim dotrą do Ziemi. W tym czasie możemy wyłączyć wszystkie urządzenia elektroniczne i… zaopatrzyć się w świeczki. Prądu może nie być przez kilka dni.
Gość Niedzielny 37/2009
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Najbardziej mieszkańców Starego Kontynentu martwi sytuacja gospodarcza, międzynarodowa i migracja.
Badaczki ustaliły, że larwy drewnojada skuteczniej trawią plastik niż larwy mącznika.
Ekspert o Starship: loty, podczas których nie wszystko się udaje, są często cenniejsze niż sukcesy
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.