publikacja 03.04.2013 06:20
Światowej sławy brytyjski uczony Stephen Hawking dowodzi, że współczesna nauka nie pozostawia miejsca dla Stwórcy. Bp Andrzej Siemieniewski przyjrzał się uważniej argumentacji badacza.
W książce „Skąd się wziął świat? Historyczne lekcje duchowości scjentystycznej” pochyla się nad zastrzeżeniami, jakie S. Hawking wysuwa pod adresem koncepcji stworzenia świata przez Boga.
Okazuje się, że to, co naukowiec postrzega jako przemawiające przeciw chrześcijańskiej wizji rzeczywistości, od wieków już zostało w nią wpisane – choćby przez myślicieli takich jak św. Augustyn czy św. Tomasz z Akwinu. Przykładowo, słynny astrofizyk „odkrywa”, że skoro czas zaistniał wraz z początkiem wszechświata, nie może być mowy o żadnym Wielkim Architekcie – bo musiałby On istnieć choć chwilkę wcześniej, przed aktem stworzenia, a przecież żadnego „wcześniej” nie było... Tymczasem już przed setkami lat dla chrześcijan było oczywiste, że Bóg jest również twórcą czasu, istniejąc „poza nim”, w wieczności.
Podobnie naiwne jawią się stwierdzenia Hawkinga, że powstanie wszechświata da się wyjaśnić bez Stworzyciela, odwołując się tylko do praw natury. Czemu nie postawi pytania, skąd wzięły się owe prawa?
Biskup Andrzej pasjonująco opowiadał o czasie, wieczności, kosmosie Agata Combik/GN
Bp Siemieniewski wykazał, że wykształceni przedstawiciele chrześcijańskiej kultury tamtego czasu potrafili poprawnie tłumaczyć takie zjawiska, jak zaćmienie słońca. Co więcej, powszechne było wśród nich przekonanie, że Ziemia jest kulą; biblijny opis stworzenia świata w ciągu sześciu dni rozumiano w sposób podobny do współczesnej biblistyki, a katoliccy badacze zawsze czuli się zobligowani do racjonalnego zgłębiania praw przyrody.
Bp Andrzej zauważył, że S. Hawking – geniusz w dziedzinie astrofizyki, wykazujący jednocześnie taką ignorancję wobec teologii, filozofii – nie jest zapewne wyjątkiem.
– Wśród ludzi z tego kręgu stereotypy na temat chrześcijaństwa są tak silne, że nie uważają oni za słuszne interesowanie się nim. Uważają, że nie ma po co, bo przecież oni wszystko o niej wiedzą... – mówił.