W czwartek przypadał Światowy Dzień Przeciwdziałania Malarii.
W Drodze Mlecznej wykryto gwiazdową czarną dziurę o rekordowo dużej masie
Szympansy i bonobo rozpoznają widocznych na zdjęciach członków stada niewidzianych od ponad 25 lat.
Jak na razie jego jednym przedstawicielem jest osa Capitojoppa amazonica.
Wilki z obrożami telemetrycznymi pomagają ujawniać przypadki wyrzucania padliny w lesie.
A ten altruizm u roślin to doktór Rożek powinien jakoś bardziej rozwinąć i nam przybliżyć. To jest odkrycie na dwa Noble naraz. A może sposób na uniknięcie piekła? Kto wie? Wszak do piekła nie idą już teraz wszetecznicy, dewianci, złodzieje, mordercy, rozpustnicy, oddający cześć pogańskim bożkom. Kto wie? Może to miłośnicy kartofli z mizerią są na samym dnie czeluści, panie doktorze?
Przemija postać tego świata. Na cóż się zda rozum ludzki? Tak samo umiera człek i marchewka. Vanitas vanitatum ...
Trochę dystansu. Nie miałem zamiaru krytykować pana doktora, ani słynnej encykliki.
Lucjan_Biel - O komentarzu z 14.12.2019 10:42 - Lepiej bym tego nie ujął. Można tylko rozwinąć :)
Większą krzywdą dla hulajnogi jest zniszczenie hulajnogi niż Ferrari. Analogicznie dla Ferrari większą krzywdą jest zniszczenie Ferrari niż hulajnogi. To oczywiste. Rozpatrując pozycję odczuć krzywdy właścicieli jest być może podobnie: dla właściciela hulajnogi nie posiadającego Ferrari większą krzywdą jest zniszczenie jego własnej hulajnogi niż czyjegoś Ferrari. Analogicznie dla właściciela Ferrari większą krzywdą jest zniszczenie jego Ferrari niż cudzej hulajnogi. Cudza krzywda czy rana zazwyczaj boli mniej niż własna, choć są wyjątki. Nie dla wszystkich, dla mnie jest. Kiedy krzywda dotyka moje dziecko, mój ból niefizyczny rozdzierający serce zdaje się być większy i mocniej bolący choć osobiście fizjologicznie bólu nie odczuwam. Staram się zachowywać zdrową empatię dla wszystkich stworzeń proporcjonalnie do sposobu pojmowania stworzenia i sytuacji. Organizacja obecnej cywilizacji podsuwa nam pewne złudzenia co do okoliczności w jakich egzystujemy. Zaczyna nam się wydawać, że możemy egzystować z tego co pierwotnie nazywano łowiectwem na rzecz zbieractwa i upraw. Tyle że natura potrafi płatać figle i pewne możliwe że trudne do uniknięcia klęski urodzaju szybko zadałyby kłam takim teoriom. Czas spokoju i pokoju pozwala nam na pewne okazjonalne fanaberie kulturowe. Zmiana okoliczności, u niejednego bardzo szybko zweryfikowałaby wiele jakże szlachetnych intencji. Dociekliwym polecam dokumenty dotyczące dla przykładu obrony Stalingradu w którym ludzie sięgali po klej stolarski, skórzane podeszwy butów i odnotowano przypadki kanibalizmu. Podobna sytuacja miała zdaje się też miejsce po katastrofie samolotu w Andach. Odpowiedź dlaczego pozostawiam do analizy. Mając wybór można się bawić. Zaniechując hodowli i produkcji zwierzęcej można się zdziwić. Można też dostrzegać lub nie chcieć dostrzegać przekierowywanie wrażliwości i uwagi społecznej ze świata ludzi na świat przyrody. ;)
Nadal pozostaje niewiadomym czy te wszystkie naukowe ustalenia ustalili naukowcy radzieccy czy amerykańscy. A jak czytam, obecnie i chińskich trzeba by uwzględniać ;) Najmądrzejsi naukowcy (według mnie) to ci którzy mówią wciąż wiemy bardzo mało, ci mniej najmądrzejsi (według mnie) zdają się pozwalają kierować sobą pysze i twierdzą wiemy już wszystko. Ja nie będąc naukowcem myślę że wpływ na organizm ludzki i jego ewolucję ma ogromna ilość czynników i niektóre ze skutków dzisiejszego oddziaływania na organizmy rasy zostaną ujawnione za kilka lub kilkanaście pokoleń A skoro już rozmawiamy bez mrugania okiem. Raz w tygodniu bez mięsa to wręcz katolickie zalecenie, nawet z wyraźnym wskazania określonego dnia w tygodniu. Dwa razy w tygodniu ryby zaleca wielu rozsądnych dietetyków (bez wskazywania dnia tygodnia) Pierwsze pytanie: czy to raz, albo dwa w tygodniu, uratuje przed bólem, cierpieniem zwierzęta zjedzone w pozostałe dni tygodnia. Drugie pytanie co ze zwierzętami mięsożernymi (wyłączając ludzi) zabronić im spożywania czy zgodzić się na wyginięcie gatunków mięsożernych? Oglądałem takie filmiki jak polują lwy albo wilki, jak one pastwią się nad swoimi ofiarami, ile zadają im bólu i cierpienia... Bardziej faunitarne (taki synonim humanitaryzmu, tylko wśród zwierząt) są polowania rekinów i aligatorów. Tam jest takie kłap i po wszystkim , ... choć czasem jak nie trafią dobrze za pierwszym razem ... Ile się taka sarenka nacierpi jak ją sfora wilków dopadnie i rozszarpuje żywcem na strzępy. Ale wilki głupie i bez serca to może je wytępić? A człowiek rozumny, mądry, i szlachetny, mógłby mięska nie jeść. Bo to okrutne. Choć i wśród ludzi zdarzają się takie potwory jak ja, które tego nie rozumieją, nie potrafią współodczuwać, żrą padlinę bez skrupułów. We people! My ludzie powinniśmy zabijać siebie nawzajem jeszcze w stadium embrionalnym, żeby uniknąć cierpienia. Uniknąć cierpienia matki nie mającej ochoty wychowywać chorego lub tylko niechcianego dziecka, uniknąć cierpienia dziecka chorego. Lepiej zabić. Ale zwierzątek nie zabijać, żeby nie cierpiały. O jaki to dobry czas żeby porozmawiać o zabójstwach karpia. Rozmawiajmy o jedzeniu jajek ( jak te kurki cierpią stłoczone w kurnikach) o krówkach zmuszanych przemocą do produkcji mleka. O konikach zmuszanych do niewolniczej pracy już nie musimy. O zabójstwach płodów w łonach ludzkich matek nie rozmawiajmy. Rozmawiajmy o kurczaczkach i karpikach. Wszak idą święta i być może w Wigilię zwierzątka powiedzą nam w twarz co o tym myślą. ;>
" Ten sam areał uprawny jest w stanie wyzywic znacznie więcej ludzi jeśli będą oni bezposrednio jeść uprawiane tam rośliny, niż karmić nimi zwierzęta, a później je jeść. " - proszę to spróbować wytłumaczyć Eskimosom Sybirakom i Mongołom ;)
Proszę też spróbować przetrwać rok (wystarczy w myślach) po tym jak wyłączę światu prąd do lodówek, lub zatrzymam między krajową komunikację. Taki myślowy eksperyment może pozwolić zrozumieć, co jest naturalne, a co fanaberią kulturową, sprzyjających czasów pokoju i względnego spokoju, na świecie. ;>
Ale też ja nie ironizuje postawy ludzi, którym mięso nie smakuje, lub uznają, że dieta pozbawiona białka zwierzęcego jest dla nich zdrowsza. Owszem nie ma korelacji pomiędzy wege a pro. Są jednak, a przynajmniej ja zauważam że są, próby przekierowywania (być może przy okazji) empatii wobec drugiego człowieka na rzecz empatii wobec fauny. Szacunkowi i należytemu traktowaniu zwierząt, nawet tych zjadanych, nie jestem przeciwny. Wręcz odwrotnie. Uważam, że o ile człowiek zaznacza swój szacunek dla wyrobu pszenicznego, kreśląc na nim znak krzyża przed przekrojeniem, to o wiele bardziej powinien zadbać aby zwierze przeznaczone na pokarm nie cierpiało, lub cierpiało w miarę możliwości jak najmniej. Nie wiem jednak czy osiągamy tu consensus, ponieważ ja nie uważam, że konieczna jest całkowita rezygnacja z hodowli przemysłowej. Może bardziej wysiłek ukierunkowany na zapewnienie jak najlepszych warunków hodowli i uboju. Ktoś inny oczywiście ma prawo uważać inaczej. Nie szanując flory i fauny, nad którą człowiekowi powierzono panowanie grzeszymy. Podobnie grzeszymy stawiając florę i faunę na równi z człowiekiem, albo ponad nim. Przy czym pisząc grzeszymy, mam na myśli odpowiadamy negatywnie na naturalnie stworzony porządek świata. Całkiem niedawno dowiedziałem się o praktyce tradycji zanoszenia specjalnie oznaczonego wigilijnego opłatka zwierzętom hodowlanym na wsi. Nie spotkałem się z żadnym przypadkiem sprowadzania zwierzęcia do wigilijnego stołu i stawiania im żłoby lub koryta na wigilijnym stole. Pomimo tego, że Jezus narodził się w stajni, pośród zwierząt. Tak, jest prawdą, że straciliśmy szacunek dla zwierząt traktując je jak towar i wyrób. To jest złe. Stawianie ich jednak na równi lub ponad człowiekiem również jest złem. Figura Dobrego Pasterza wskazuje zarówno na pewną ogromną różnicę pomiędzy Bogiem a człowiekiem, jak i na różnicę, pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem. :)