Każdy uczony, chociaż o tym czasami nie wie, jest człowiekiem, który rozszyfrowuje zamysł Boga zawarty w dziele stworzenia i to jest istota nauki - mówi ks. prof. Michał Heller w rozmowie z KAI.
Teraz porozmawiajmy o Hellerze -teologu i kapłanie. Mówiliśmy o powołaniu naukowym, a skąd w tak młodym wieku zrodziło się w księdzu powołanie kapłańskie?
- Nie wiem! Zrodziło się. W języku religijnym mówi się, że Pan Bóg bazuje na wadach człowieka. Ja miałem zawsze tę wadę, że byłem zbyt ambitny i chciałem zawsze robić rzeczy najważniejsze, a najważniejszymi sprawami ludzkości jest religia i nauka. Stąd zrodziło moje powołanie.
Jaka jest ulubiona modlitwa Księdza Profesora?
- Ojcze nasz.
A jako naukowca?
- Też. Tutaj nie ma różnic.
A można się modlić nauką?
- Jasne, że można! W seminarium uczono nas medytacji i zalecano, aby codziennie poświęcać jej choć kilkanaście minut. Jeśli odpowiednio podchodzi się do pracy naukowej, to ona może być modlitwą. Napisałem na ten temat kilka artykulików, które mówią o etyce i estetyce pracy naukowej, a nawet ascetyce pracy naukowej. Mam zamiar je zebrać w jedną książeczkę i zadedykować moim uczniom. W artykułach tych zalecam pewną metodykę pracy naukowej, jak sobie organizować życie, żeby wykroić z innych obowiązków czas na twórczą naukę. Są pewne typy działalności, które angażują człowieka i potrafią być bardzo niszczące dla psychiki człowieka. Stąd po świecie chodzi masę naukowców - przeróżnych dziwaków. Często zniszczyły ich ambicje, zły styl pracy naukowej, czy też złe nastawienie do tej pracy. Starałem się przekazać moim uczniom coś ze swoich doświadczeń i pokazać jak uniknąć, zminimalizować tego rodzaju koszty poświęcenia się nauce.
Następnie praca naukowa wymaga pewnej etyki. Chodzi o etykę w stosunku do obiektu mojej pracy i do ludzi, z którymi pracuję. Nauka nigdy nie jest dziedziną całkowicie uprawianą w samotności, nawet, gdy w samotności się coś robi, pracuje, pisze, to w tę pracę pośrednio jest zaangażowana masa ludzi, ci z którymi bezpośrednio jestem w kontakcie, i ci, z których pracy korzystam. Trzeba widzieć drugiego człowieka. Z jednej strony musimy go dostrzegać, jego problemy, jego ambicje czy porażki. Z drugiej strony musi się od niego wymagać, gdyż w nauce nie można się kierować „miłosierdziem”, gdyż człowiekowi nieodpowiednio zajmującemu się pracą naukową wyrządza się krzywdę i tym innym, którzy będą korzystali z jego pracy. Ponadto należy wszystkim stworzyć odpowiednie miejsce i warunki pracy. Na tym polega etyka pracy naukowej.
A na czym ma polegać ascetyka pracy naukowej?
- Ascetyka pracy naukowej to właśnie pewna kontemplacja, gdyż nauka to nawet więcej niż modlitwa – to właśnie kontemplacja. Nawet ludzie niewierzący, często o tym nie wiedzą, mają takie chwile kontemplacji. Za mało się o tym mówi i to podkreśla. Nasze instytucje naukowe nastawione są tylko na przekazywanie wiedzy, a to jest tylko jeden z aspektów pracy naukowej. Mam taką osobistą teorię, że ludzi zdolnych i bardzo zdolnych jest bardzo wielu, ale takich, z których mogą być bardzo dobrzy uczeni jest bardzo mało. Dlatego, że oprócz zdolności intelektualnych trzeba mieć pewne kwalifikacje wewnętrzne, pewną dyscyplinę wewnętrzną. To jest bardzo ważne. Największą część życia uczony spędza siedząc i pracując. To siedzenie jest jednym z najważniejszych elementów, a ludzie tego na ogół nie lubią. Jak ktoś tego nie wymusi na sobie, to chociażby nie wiem jak był zdolny, to roztrwoni swój majątek.
Przy okazji chciałbym zapytać o inny aspekt etyczny badań naukowych. Czy i na ile etyka powinna ograniczać np. badania biomedyczne?
- Jest to bardzo trudny problem. Jestem w takiej komfortowej sytuacji, że dziedziny, którymi się zajmuję, nie prowadzą do takich dylematów. Zdaję sobie sprawę, że w pewnych wypadkach nie można chować głowy w piasek. Z jednej strony są granice, które człowiek niekiedy powinien sobie sam nałożyć, gdyż dobro innych jest czymś nadrzędnym. Ale z drugiej strony zbyt pośpieszne ustalanie tych granic, może być też niebezpieczne. Zaszliśmy w postępie naukowym i technicznym tak daleko, że jeżeli pewnych spraw nie weźmiemy w swoje ręce, to nie będzie już potem odwrotu. Dlatego wyważenie granic między tym, co trzeba robić, a tym czego już nie wolno, jest niezmiernie trudne.
Czy należy pozostawić tę kwestię sumieniu naukowca? Czy należy też wprowadzać ograniczenia prawne?
- Żyjemy w społeczeństwie i bez ograniczeń prawnych się nie obejdzie. Są pewne normy: tak trzeba postępować, a tak nie wolno. Człowiek jest jednak słaby i historia uczy nas, że normy nie będą przestrzegane i dlatego trzeba je brać pod uwagę przy planowaniu przyszłości. Np. dzisiaj wiemy, że gdyby uczeni w czasie II wojny światowej nie skonstruowali dla Amerykanów bomby atomowej, to zrobiłby to Hitler. Jak wyglądałby świat dzisiaj? Rozmaici pacyfiści nie biorą tego pod uwagę. Oczywiście bomby atomowe były potem użyte, co spowodowało tragiczne konsekwencje. Co by było, gdyby nie zrobili tego uczeni i nie przekonali rządu USA? Takie dylematy stają przed nauką. Oczywiście jestem w komfortowej sytuacji, że przynajmniej przez najbliższych kilka tysięcy lat, takie problemy nie będą dotyczyć kosmologii. Może jestem zbyt optymistyczny.