Czekałem na warszawskim Dworcu Centralnym na pociąg do Kołobrzegu. Chwilę przed jego planowanym przyjazdem pojawił się komunikat o 20-minutowym spóźnieniu. I tak zaczęła się moja podróż. Nie tylko do Szczecinka, ale także… do starożytnego Rzymu.
Ciekawe, a może raczej zatrważające, że wciąż nie rozumiemy, że jesteśmy częścią większej całości, że jesteśmy elementem większej układanki. Może ważniejszym niż inne, może najważniejszym, ale wciąż jednym z wielu.
Czy korzystanie ze słomek do napojów rzeczywiście szkodzi środowisku naturalnemu?
Zastanawiam się czasami, czego maszyna jeszcze nie może. A może może już wszystko?
Lubimy postrzegać świat jako miejsce uporządkowane. Świat, wszechświat, rzeczywiście taki jest, ale w inny sposób, niż nam się wydaje.
Zastanawiam się, czy dla współczesnych Gutenbergowi idea drukowania liter była równie abstrakcyjna jak dla nas idea drukowania narządów.
Co jest dobre, a co złe? Uczą nas tego rodzice, czasami szkoła. W końcu uczymy się tego sami. Czy będziemy tego w stanie nauczyć maszyny?
Myślę, że dzisiaj największym wyzwaniem każdego systemu edukacji nie powinno być przekazanie dziecku informacji, ale nauczenie go, jak w gąszczu informacji nawigować. Tylko kto to ma zrobić?
Dostęp do informacji to podstawa sprawnie funkcjonującego, demokratycznego państwa i. Dostęp do informacji to podstawowy warunek rozwoju. Czy jest zatem coś bardziej prorozwojowego, prodemokratycznego niż internet? I tutaj zaczynają się schody.
Czego oczekujemy od młodego człowieka? Tego, żeby umiał, czy tego, żeby rozumiał?